Krewni są słabo lub wcale nie są połączeni w sieć, w domach jest bardziej prawdopodobne, że wpadną na siebie nawzajem niż na broń.
Do czasu wprowadzenia zakazu zwiedzania w dniu 13 marca Pani B. codziennie odwiedzała matkę, śpiewała z nią i sprzątała pokój. Byli razem na wielu wycieczkach. Od 4 maja, kiedy znowu zezwolono na wizyty, pani B. przyjeżdża, gdy tylko zostanie umówiona na wizytę. To jest średnio co czwarty dzień. Tym razem próbuje rozśmieszyć emerytkę słodyczami. Ale kiedy próbuje otworzyć opakowanie, otrzymuje upomnienie: „Zakaz jedzenia!” Matka płacze. Pani A. i pani B. spotykają się teraz regularnie. Krewni są słabo lub wcale nie są połączeni w sieć, w domach jest bardziej prawdopodobne, że wpadną na siebie nawzajem niż na broń. „Więc w pewnym momencie zacząłem pisać do krewnych w Internecie, którzy najwyraźniej czują to samo co ja” – mówi pani B. W ten sposób poznała panią A. i wiele innych osób dotkniętych tym problemem. Dyskutuje się o przepisach i zaleceniach, o prawach do domu i domu, ale przede wszystkim o niesprawiedliwości, jaką się odczuwa. Pani B mówi: „Do dziś my, krewni, nie jesteśmy postrzegani jako równi część całości, możemy tylko prosić. Komunikacja na poziomie oczu wygląda inaczej. Rekompensujemy to, czego system opieki zdrowotnej nie może zrobić”.
Dlaczego ludzie w niektórych miejscach spotykają się za szybami z pleksiglasu, skoro złagodzono ograniczenia dotyczące zwiedzania, a gdzie indziej spacerują razem po ogrodzie? Czy krewni mogą iść do gospody z mieszkańcami, podczas gdy inni mogą wyjść z domu tylko z ograniczeniami?